Mega przyśpieszenie
Ostatnią dachówkę na dachu ekipa ma położyć 30 września więc spokojnie zaplanowaliśmy kilkudniowy wyjazd. Ale jak po 43 dniach zobaczyłam wylany strop i schody i ścianę szczytową wschodnią to zwątpiłam. Mówię do męża " Ty weź się zapytaj tego "pieruna" na kiedy planuje koniec, bo coś jest nie tak". No i co? Jak pogoda dopisze to koniec sierpnia, albo początek września. I znowu stres. Chce mi zakończyć budowę o miesiąc wcześniej!! Na szczęście KB powiedział, że przy tej pogodzie bez intensywnych opadów jest to możliwe technologicznie. A tu okna nie zamówione, tynkarzy brak, c.o. w pieluchach.. itd. Wiem, wiem, powinnam się cieszyć ale nam kobietom jest naprawdę trudno dogodzić. Jeśli nie zdążymy z oknami przed wyjściem ekipy to trzeba będzie na 2 tyg. zabić otwory? Postawić stróża? Rozbić namiot?
I nie mam się do czego przyczepić, kąty w ścianach zachowane, ściany równe, strop maks. 1 cm odchyłki w normie, więc wklejam zdjęcia i idę spać. Jak wrócimy z wyjazdu w poniedziałek to lecę szybciutko na budowę i postaram sie nie zdziwić jak zobaczę wieźbę:).